Poszerzony skład SN ma rozstrzygnąć, czy rodzicom należy się zadośćuczynienie za niepełnosprawność dziecka. Trzyosobowy skład SN zapytał szerszy skład: Czy bliscy poszkodowanego mają roszczenie o zadośćuczynienie także wtedy, gdy poszkodowany doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu na skutek czynu niedozwolonego? Jednym słowem, czy rekompensata przysługuje za „pogorszenie” więzi rodziców z dzieckiem. Pytanie w podobnej sprawie skierował do SN rzecznik finansowy. Artykuł 448 kodeksu cywilnego przewiduje zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych, zwłaszcza na zdrowiu i ciele. Te w zasadzie przysługują samym poszkodowanym. Przed kilku laty przywrócono zadośćuczynienie za krzywdę wynikłą ze śmierci bliskiego. W tej sprawie chodzi o żyjącego poszkodowanego, tyle że w stanie termalnym, wegetatywnym wskutek błędu lekarskiego przy porodzie. Sąd zasądził nie tylko rekordową kwotę na rzecz dziecka, ale także dla rodziców. I to ona jest kością niezgody i prawnym problemem. Ciąża przebiegała prawidłowo. W trakcie porodu zapis monitoringu KTG zaczął się pogarszać i lekarz dyżurny uznał, że należy wykonać cesarskie cięcia. Szef dyżuru zdecydował jednak o kontynuacji porodu siłami natury. Dopiero po 30–40 minutach dziecko zostało wydobyte za pomocą kleszczy, w stanie zamartwicy: wymagało intensywnej terapii, a następnie długiego leczenia i rehabilitacji. Dziewczynka, teraz ośmioletnia, nie chodzi, nie odwraca się na boki, nie mówi i wymaga karmienia przez sondę. Nadziei na poprawę raczej nie ma. Biegli, a następnie sądy stwierdzili winę szpitala. Na rzecz dziecka zasądzono w pierwszej instancji 400 tys. zł zadośćuczynienia oraz 4,4 tys. zł renty, dla matki 70 tys. zł, a dla ojca 30 tys. zł zadośćuczynienia. Szpital kwestionował zwiększenie przez Sąd Apelacyjny w Warszawie zadośćuczynienia dla dziecka do 1,2 mln zł, na rzecz matki 300 tys. zł i 200 tys. zł dla ojca. Pełnomocnik szpitala argumentowała przed SN, że w tym wypadku nie ma mowy o zerwaniu więzi rodzinnej między rodzicami i dzieckiem. Trudno mówić, że miłość rodziców była mniejsza czy inna, niż gdyby dziecko było sprawne. Czy sąd ma prawo ingerować i oceniać tę więź i ocenę tę przekładać na pieniądze? Przy takim stanowisku każda dysfunkcja może być podstawą roszczeń. Pełnomocnik poszkodowanych mec. Jolanta Budzowska replikowała, że jakkolwiek nazwiemy dobro osobiste, które zostało naruszone, to z winy szpitala doszło do ingerencji w życie rodziny, a ją i rodzicielstwo chroni art. 18 konstytucji. W takich wypadkach cierpienie rodziców nie wygasa, przeciwnie, rośnie wraz z wiekiem dziecka, ponieważ jego niepełnosprawność jest bardziej widoczna. Sąd Najwyższy postanowił zwrócić się do szerszego składu o rozstrzygnięcie, czy rodzicom (bliskim) należy się zadośćuczynienie za zawinioną niepełnosprawność dziecka. – Mamy kolejne sprawy z żądaniem zapłaty zadośćuczynienia za zerwaną, „nietypową” więź rodzinną, która została już wykreowana jako dobro osobiste. Nie jest zaś rozstrzygnięte, jak postępować, gdy dziecko (bliski) żyje w stanie wegetatywnym. Ma to ogromne znaczenie dla bliskich, ale jest też istotnym problemem finansowym i społecznym – wskazała w uzasadnieniu sędzia SN Anna Kozłowska. – Kiedy skład siedmioosobowy rozstrzygnie tę kwestię, wrócimy do sprawy i wysokości zadośćuczynienia – dodał sędzia SN Dariusz Dończyk. Zaraz po orzeczeniu SN rzecznik finansowy złożył do SN wniosek o rozstrzygnięcie, czy bliskim osoby żyjącej, ale poważnie poszkodowanej w wypadku komunikacyjnym należy się zadośćuczynienie.

Źródło: rp.pl