Zlecenie detektywowi inwigilacji przeciwnika procesowego, a następnie upublicznienie przez sądem raportu z takiego wywiadu, jest niedopuszczalne i narusza dobra osobiste. Sąd Apelacyjny w Warszawie zajmował się sprawą Zbigniewa T., który w innym procesie domagał się od ubezpieczyciela zadośćuczynienia, odszkodowania (zwrot kosztów zakupu samochodu i protez) oraz renty. Chciał także ustalenia odpowiedzialności za skutki wypadku na przyszłość. Ponieważ żądania poszkodowanego przekraczały sumę ubezpieczenia, do udziału w sprawie został wezwany ubezpieczony – spółka X. W jej ocenie Zbigniew T. żądał za dużo, zwłaszcza, że przed laty wypłacono mu już bardzo dużą kwotę tytułem rekompensaty. W celu ustalenia sytuacji życiowej i majątkowej Zbigniewa T, spółka X zleciła licencjonowanemu detektywowi zebranie informacji o nim. Chciała wiedzieć jaki jest jego stan majątkowy, gdzie i z kim mieszka, czy wynajmuje swoje mieszkanie, jaki jest jego stan cywilny, czy ma dzieci, czy ktoś się nim opiekuje, czy ma pomoc domową i czy jej płaci, z kim i jak spędza wolny czas, w jakim środowisku się obraca (np. czy chodzi do nocnych klubów, nadużywa alkoholu, stosuje inne używki), jakimi środkami lokomocji się porusza i kto jest ich właścicielem. Spółkę interesowało jak zakończyła się prowadzona przez T. działalność gospodarcza i czy obecnie prowadzi jakąś działalność zarobkową. Oczekiwała również odpowiedzi na pytanie na co Zbigniew T. mógł wydać 1 mln zł w ciągu 9 lat i czy prawdą jest, że ma mały samolot. Efektem śledztwa miał być raport z opisem czynności i ustaleń detektywa oraz wykonaną przez niego dokumentacją fotograficzną, video i audio. Detektyw wywiązał się z zobowiązania. Obserwował mężczyznę z ukrycia, robił mu zdjęcia, nagrywał go na jego posesji, przepytywał sąsiadów i inne osoby. Po 10-dniowej obserwacji oddał zleceniodawcy raport i nagrania. Spółka X załączyła je w charakterze dowodu w sprawie o odszkodowanie i zadośćuczynienie. To wtedy Zbigniew T. dowiedział się, że był inwigilowany. Uznał, że zostały naruszone jego dobra osobiste: cześć i dobre imię wiążące się z godnością, prawo do intymności, prywatności i nietykalności mieszkania. Zażądał od spółki X 200 tys. zł zadośćuczynienia Sąd I instancji oddalił jego powództwo w całości, ponieważ w jego ocenie działanie spółki nie było bezprawne. Sam fakt zawarcia umowy z biurem detektywistycznym mieści się w granicach prawa. Natomiast to nie spółka była autorem informacji zebranych przez detektywa. To on śledził, obserwował, fotografował i nagrywał filmy, a także rozpytywał sąsiadów. Spółka jedynie przedstawiła podczas procesu odszkodowawczego materiał zebrany przez detektywa, co uzasadnione było prawem do obrony, a szerzej – prawem do sądu. A to w ocenie Sądu nie stanowiło naruszenia dóbr osobistych. – Ujawnienie faktu o związku powoda z kobietą i jego sprawności fizycznej poza domem ma wpływ na rozmiar jego krzywdy, ewentualnie na pomoc w czynnościach życia codziennego, co bezpośrednio przekłada się na zasadność wysokości roszczeń w sprawie odszkodowawczej – wyjaśnił Sąd Okręgowy w Warszawie. Jego zdaniem spółka X nie mogła też odpowiadać za detektywa jak za podwładnego, bo między nimi nie było stosunku zwierzchnictwa. Detektyw miał pełną swobodę w wyborze środków zdobywania informacji. Poza tym fakt powierzenia inwigilacji profesjonaliście zwalnia pozwaną z odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych. Licencjonowany detektyw zobligowany jest do poszanowania prawa i ewentualnej odmowy wykonania czynności niezgodnych z prawem lub nieetycznych. Zbigniew T. nie zgodził się z wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie i wniósł apelację. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał ją za częściowo uzasadnioną. Najpierw jednak wytknął Sądowi I instancji, że ten nie uwzględnił dowodów wskazujących na stan psychiczny powoda wywołany działaniem detektywa. Z zaświadczenia psychologa wynikało, że Zbigniew T. czuł się śledzony i osaczony, co miało negatywny wpływ na jego stan psychiczny, wywołało poczucie zagrożenia własnego wizerunku w oczach otoczenia. Skutkiem było ograniczenie przez niego kontaktów społecznych. Zdaniem Sądu Apelacyjnego w tej sprawie należy odróżnić działanie detektywa, który zbierał informacje na temat powoda, od działania pozwanego, który zlecił dokonanie takiego wywiadu, a następnie posłużył się sporządzonym raportem. Sąd I instancji popełnił błąd oceniając zachowanie pozwanej spółki jedynie w kontekście odpowiedzialności za cudzy czyn i uznanie, że samo zawarcie umowy z detektywem jest zgodne z prawem, zaś powierzenie profesjonaliście sporządzenie wywiadu wyłącza odpowiedzialność powoda za naruszenie dóbr osobistych powoda. Własne działanie spółki również mogło skutkować naruszeniem dóbr osobistych powoda. – To pozwana podjęła decyzję, że będzie inwigilować swojego przeciwnika procesowego i zleciła sporządzenie wywiadu detektywowi oraz zadecydowała o ujawnieniu raportu w postępowaniu sądowym – zauważył Sąd Apelacyjny. Jego zdaniem umowa zawarta przez spółkę z detektywem świadczy o tym, że chciała ona uzyskać bardzo szczegółowe informacje dotyczące prywatnego życia Zbigniewa T. i musiała mieć świadomość, że ich zebranie będzie się wiązać z inwigilacją, gdyż w umowie pozostawiła detektywowi dowolność w zakresie metod i form czynności niezbędnych do realizacji zlecenia. Musiała liczyć się z tym, że przy ich wykonywaniu może dojść do naruszenia dóbr osobistych Zbigniewa T. Tymczasem okoliczności dotyczące sytuacji życiowej i majątkowej Zbigniewa T., które spółka ujawniła w procesie mogły i powinny być ustalone za pomocą innych środków dowodowych (np. przesłuchanie świadków, przesłuchanie stron) niż raport detektywa tak daleko ingerujący w sferę osobistą powoda. – Nie można aprobować sytuacji, że w celu zwalczania przeciwnika procesowego w sprawie cywilnej, zleca się przeprowadzenie jego inwigilacji przez detektywa (poprzez obserwację z ukrycia, śledzenie, filmowanie, nagrywanie rozmów z sąsiadami i innymi osobami), a następnie wykorzystuje się w ten sposób uzyskane informacje, niezwiązane z toczącą się sprawą sądową, dotyczące sfery życia prywatnego i rodzinnego, jako dowód w sprawie. Nie stanowiło to dopuszczalnego przejawu realizacji prawa do obrony i prawa do sądu – uznał Sąd Apelacyjny. W ocenie Sądu Odwoławczego działanie detektywa naruszyło dobra osobiste powoda w postaci jego prawa do prywatności i wolności od bycia niepokojonym. Nie było natomiast podstaw, aby uznać, że doszło do naruszenia czci i dobrego imienia Zbigniewa T, gdyż w raporcie nie został on przedstawiony w złym świetle. Poza tym upublicznienie raportu miało ograniczony zasięg, gdyż został on dołączony do akt sądowych, do których ma dostęp niewielki krąg osób. Jednak bezprawne było samo działanie polegające na zleceniu sporządzenia raportu, jak również upublicznieniu go przed sądem. Naruszało art. 47 Konstytucji RP, z którego wynika, że każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz decydowania o swoim życiu osobistym. Pozwana spółka nie wykazała przesłanek, które uwolniłyby ją od odpowiedzialności np. działania w obronie uzasadnionego interesu. Sąd Apelacyjny uznał, że 20 tys. zł, które zasądził na rzecz Zbigniewa T. od spółki X, będzie wystarczającym zadośćuczynieniem za doznaną krzywdę. Wyższa kwota mogłaby być nieuprawnioną represją majątkową dla pozwanej, a dla powoda – źródłem wzbogacenia.

Źródło: rp.pl