Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 20 listopada 2016 r. (sygn. akt: IV CSK 57/16), stanął po stronie Mirosława D., przedsiębiorcy budowlanego. Był on w sporze z Waldemarem K., właścicielem domu jednorodzinnego. Zlecił Mirosławowi D. remont. Chodziło o uzupełnienie znacznego zniszczenia więźby dachowej i poszycia, naprawę izolacji termicznej i odnowienie ścian. Umowa opiewała na 120 tys. zł. Przedsiębiorca otrzymał tylko część tej kwoty, tj . 40 tys. zł. O zapłatę reszty wystąpił dopiero po dwu i pół roku. Spór skupił się na tym, czy roszczenie wykonawcy się przedawniło. Waldemar K. twierdził, że łączyła ich umowa o dzieło, bo nie było planu robót. A przy takim kontrakcie roszczenia przedawniają się już po dwóch latach. Zdaniem Sądu Najwyższego plan prac nie ma istotnego znaczenia dla zakwalifikowania umowy. O jej charakterze decyduje głównie zakres robót, a w tej sprawie był on rozległy. SN uznał, że była to umowa o roboty budowlane, a takie umowy przedawniają się po upływie trzech lub dziesięciu lat, a nie dwóch. Roszczenia przedsiębiorcy się nie przedawniły, więc mógł on domagać się zapłaty.

Źródło: rp.pl